Prosta sprawa; absolwentka Akademii Sztuk Pięknych (obecnie: Uniwersytet Artystyczny)
ma scharakteryzować środowisko uczelni, w którym wyrosła.
Zdawałoby się, że to, co najwyraźniej widzę, jest najprostsze do opisania.
Nic bardziej mylnego. Nadmierny zoom potrafi zdeformować odczyt obrazu,
i z pewnością wyklucza panoramiczne spojrzenie. Tak więc teraz,
sprowokowana postawionym przede mną zadaniem, z całych sił próbuję
zrobić „odejście”, aby naszkicować „proporcje” środowiska” poznańskiej ASP* .
ma scharakteryzować środowisko uczelni, w którym wyrosła.
Zdawałoby się, że to, co najwyraźniej widzę, jest najprostsze do opisania.
Nic bardziej mylnego. Nadmierny zoom potrafi zdeformować odczyt obrazu,
i z pewnością wyklucza panoramiczne spojrzenie. Tak więc teraz,
sprowokowana postawionym przede mną zadaniem, z całych sił próbuję
zrobić „odejście”, aby naszkicować „proporcje” środowiska” poznańskiej ASP* .
Trudność w ich wymierzaniu ujawnia się także, poprzez brak punktu odniesienia;
podejrzewam, że przynajmniej częściowo, „rysunek” charakterystyki,
będzie paralelny względem opisów innych uczelni artystycznych.
Szkic mój zacznę od struktury uczelni, wyznaczającej konstrukcyjne linie,
które umożliwią mi nakładanie kolejnych warstw nasycających
jakże dynamiczny jej obraz.
I już pierwsze kreski zaznaczają kształt antynomii, która odciska swe piętno
na całym procesie studenckiej edukacji artystycznej. Sprzeczność, której
nie sposób się wyzbyć, jest udziałem każdej, tego typu, uczelni.
Wielki zgrzyt słychać już w samej nazwie uniwersytet artystyczny
i nie jest to bynajmniej nieudolność jej autorów. Instytucja szkoły
jest w tym przypadku bowiem spowita ogromem enigmatycznych pojęć,
które tworzą jej trzon. Pojęcia takie jak artysta, dzieło sztuki, sztuka,
zostają z konieczności zaprzęgnięte do sformalizowanego procesu edukacji.
Antynomia ta warunkuje nieustanny balans procesu dydaktycznego.
Zarówno pedagodzy jak i studenci zobligowani są
do wysublimowanego redefiniowania pojęć związanych z edukacją artystyczną.
Ów balans, wyraża się zatem, w formie kompromisu pomiędzy normatywnością
szkoły a indywiduum potencjalnego artysty. I na płaszczyźnie tego kompromisu
rodzi się ów specyficzny klimat uczelni artystycznej. Ta niekonwencjonalność
dydaktyczna, odczytywana często „z zewnątrz” jako nieograniczona swoboda
studenta, w rzeczywistości stanowi dla niego ogromne wyzwanie.
Brak jednoznacznych kryteriów oceny, nienormowany czas zajęć praktycznych
czy dowolność użycia środków wyrazu, narzucają studentowi obowiązek
samodyscypliny. Są jednak konieczne do krystalizowania indywidualności studenta.
Ten swoisty ocean wolności, zawiera wprawdzie boje i punkty odniesienia,
w postaci programów dydaktycznych pracowni, lecz to nie jest gwarantem
nabycia zdolności pływackich. ASP częstuje bogactwem jakości plastycznych,
ale czy student je zje i jak strawi, to zależy, nawet nie tyle od niego samego,
ale od jego wrażliwości estetycznej. Wobec tych niejednoznaczności,
owa wrażliwość stanowi jedyne, jakże niewymierne, kryterium przyjęcia na studia
artystyczne. I nie trudno tu o uchybienia podczas dokonywania wyboru.
Ukończenie ASP, nie jest zatem jednoznaczne z byciem artystą.
Na takim szkicu konstrukcyjnym, paradoksalnie dość efemerycznym,
osadza się cała paleta osobowości ASP, nieustannie wzbogacana o nowe odcienie.
I pomimo, ze na obrazie tym mieszają się wszystkie barwy, jego tonacja
nie jest achromatyczna. Pigment niemal każdej osobowości jest bowiem
zbyt intensywny, by być pochłoniętym przez tłum. Co więcej, w ASP nie ma tłumu,
nie ma szarości; jest zbiór cekinów indywidualności, które kreują
jej kalejdoskopowy obraz. Jest to osobliwe perpetum mobile; indywiduum czerpie
i daje, określając dynamikę obrazu poznańskiej uczelni.
I bynajmniej nie jest to op-artow’ska iluzja.
Ten eklektyzm osobowości intensyfikowany jest przez różnorodność
społecznego i topograficznego podłoża, na którym wyrośli młodzi adepci sztuki.
Pedagodzy ASP, jak i pozostałych artystycznych uczelni, pracują zatem
z bardzo kruchym materiałem wrażliwości studenta. A cała dydaktyka polega
na subtelnym rozciąganiu tej swoistej trampoliny kreatywności. Rozwój artystyczny,
który potencjalnie jest udziałem całego środowiska ASP** , bazuje zatem
na stymulowaniu ekshibicjonizmu wyobraźni.
W dynamikę tego obrazu uczelni wpisuje się cykliczne wyławianie
akcentów barwnych; osobowości artystycznych. Rozpoznanie owych dominant
kolorystycznych odbywa się na płaszczyźnie, niefortunnie, acz z konieczności,
nazwanej konkursem.
Konieczność dopingowania tych jaskrawych osobowości, dostrzegła Maria Dokowicz,
fundując w swoim testamencie coroczne stypendium dla najzdolniejszego
poznańskiego absolwenta. W ciągu trzydziestu lat istnienia konkursu,
jego forma ewaluowała, aż do obecnej; zawartej w dwóch etapach.
W pierwszym, kierownicy katedr, po zapoznaniu się z pracami dyplomowymi
wszystkich studentów, typują jednego, jako przedstawiciela swojego kierunku.
Natomiast w drugim etapie, podczas wystawy prac dyplomowych finalistów,
Senat uczelni wybiera Laureata konkursu. Moje wątpliwości budzi specyfika pierw
szego etapu, zmieniona raptem dwa lata temu. Słuszne jest, iż to Dziekan
wybiera przedstawiciela kierunku, pod warunkiem jednak, że orientuje się
w aktywności artystycznej wszystkich studentów z katedry. Wszak Laureat
ma wyróżniać się nie tylko znakomitą pracą dyplomową, ale również
aktywnością artystyczną podczas całych studiów. Tyle mojej subtelnej wątpliwości.
Prawdziwie bowiem deprymujący jest fakt, iż w pierwszym etapie konkursu
dochodzi do brutalnej selekcji dyplomantów, przez pryzmat środków wyrazu
artystycznego, jaki wybrali (decydując się na dany kierunek studiów).
Tym sposobem konkurs zdaje się przeobrażać, w sztuczny plebiscyt kierunków
uczelni. Wybór powinien się dokonywać, tak jak kiedyś, względem poziomu
artystycznego prezentowanego przez absolwentów, a nie funkcji
przedstawiciela kierunku.
Wybór finalistów, na bazie tej siatki regulaminowej, ujawnia niuanse
dysproporcji między poziomem artystycznym poszczególnych prac. Aczkolwiek,
z perspektywy obserwatorów wystawy, prezentuje różnorodność środków
artystycznego wyrazu. Realizacje dyplomowe, przy całym tym zróżnicowaniu,
posiadają punkty wspólne, które, w formie precyzyjnego gestu, określają
stylistykę obrazu poznańskiej uczelni. Punkty te opierają się o merytoryczny aspekt
prac dyplomowych. Zostały nakreślone wiązką spojrzenia poszczególnych
dyplomantów, ukierunkowaną na ten sam obszar tematyczny. I tak,
pod lupę artystycznych „badań” weszło szerokie pojęcie obrazu i siły jego
oddziaływania. Ela Cios, absolwentka Scenografii, poszukuje nowej wartości
artystycznej w obrębie języka mass-mediów. Fragmentaryczne wymazywanie
przez autorkę, pigmentu zadrukowanej powierzchni, „rozpuszcza nadmiar sensu(…);
daje wytchnienie, oddech na rodzące się emocje” *3. Sylwia Tomasik, czerpie malarską
inspirację z internetowych fotografii opuszczonych, niedokończonych budynków.
A w swojej pracy teoretycznej rozwodzi się na temat „rzeczywistości” obrazu.
Natomiast absolwentka Edukacji Artystycznej, Dominika Miakisz,
w swoich dwóch parafrazach filmowych, tworzy kolaż atrybutów lat 50 – 60 tych
z współczesną technologią cyfrowego obrazu.
Relacje sztuki i pamięci, w znaczeniu zbiorowym, czy nawet masowym,
stają się punktem zbieżnym w pracach Hanny Chudy i Pawła Stepanow,
absolwenta Edukacji Artystycznej. Hanna, przedstawicielka Katedry Bioniki,
stara się na bazie emocji, stworzyć koncepcję przestrzenną dla dawnego obozu
hitlerowskiego w Żabikowie. Podobnie ukierunkowane są teoretyczne rozważania
Pawła, który obejmując temat szerzej, bada wpływ dramatycznych wydarzeń
XX wieku na sztukę*4 .
Aspekt historyczny ujawnia się również w zwycięskiej pracy Pawła Garusa,
absolwenta Architektury i Urbanistyki. Jego „Pawilon Wody” nawiązuje
do przeszłości poznańskiego Zakola Chwaliszewskiego, które
do lat 60- tych XX wieku było związane z wodą. Koncepcja pawilonu
wyszczególnia dwie integralne części; przestrzeń wystawienniczą oraz
most pieszy łączący ze sobą lewobrzeżną część Poznania
z dawną „Wyspą Chwaliszewską”. Podobne zainteresowanie Poznaniem
wykazuje Sylwia Taciak, absolwentka Architektury Wnętrz, która postuluje
o wizualne uporządkowanie miasta. Jej koncepcja wydziela 20 „dziedzin” *5,
dla których autorka zaprojektowała znaki przestrzenne, mające tworzyć formę
spójnej identyfikacji wizualnej. Oprócz wspólnych obszarów tematycznych,
acz potraktowanych niebywale różnie, pojawiło się mniej sztampowe motto prac.
Odwołuję się tu do intrygującego „Kompendium wiedzy o zaroście” autorstwa
Aleksandry Płocińskiej, przedstawicielki Komunikacji Wizualnej.
Frywolna forma ilustrowanej książki dla dorosłych została tu poparta rzetelnym
zgłębieniem tematu. Nurtujący jest również fakt wykorzystania,
przez Natalię Wiśniewską*6 oraz Tobiasa Winterhagena*7 , tych samych środków wyrazu,
przy jakże różnych tematach prac. Obydwoje odwołali się bowiem do metody
preparowania, podkreślając badawczy charakter ich artystycznych poszukiwań.
Wyjście, w kontekście konkursów, dalej; poza poznańskie „podwórko”,
okazuje się wręcz niemożliwe. Ogólnopolski konkurs Samsung Art Master,
został bowiem w tym roku niemalże całkowicie zdominowany
przez poznańskich studentów i absolwentów. Z łącznie sześciu jego Laureatów
(trzech równorzędnych zwycięzców oraz trzech wyróżnionych), czterech,
to przedstawiciele poznańskiej uczelni. Co więcej, do wystawy, w ramach
dodatkowego wyróżnienia, zaproszono czterech kolejnych, również poznańskich
młodych adeptów sztuki. Wynik ten jest niewątpliwym sukcesem. Tym bardziej,
że w jury konkursu zasiadają wybitne osobowości*8 , potencjalnie gwarantujące
wysoki poziom i prestiżowy jego charakter.
W całej tej euforii zwycięstwa zastanawia jednak fakt dominacji
jednego niemal środka wyrazu, jaki został użyty w wyróżnionych pracach.
Niemal wszystkie „poznańskie” realizacje to prace video, dwie z nich to instalacje.
Czy zatem nowe media stanowią domenę „poznańskiej” twórczości?
I czy rzeczywiście są najbardziej wyrazistym nośnikiem artystycznym
we współczesnym świecie? Odpowiedź pozostawiam widzom
warszawskiej wystawy Samsung Art Master. A zarówno sobie,
jak i moim „kolegom po fachu”, tym nagrodzonych, jak i
bardziej achromatycznym, niczym mantrę przywołuję
codzienną weryfikację siebie. W celach czysto higienicznych;
aby artystyczne ego nie spuchło…
podejrzewam, że przynajmniej częściowo, „rysunek” charakterystyki,
będzie paralelny względem opisów innych uczelni artystycznych.
Szkic mój zacznę od struktury uczelni, wyznaczającej konstrukcyjne linie,
które umożliwią mi nakładanie kolejnych warstw nasycających
jakże dynamiczny jej obraz.
I już pierwsze kreski zaznaczają kształt antynomii, która odciska swe piętno
na całym procesie studenckiej edukacji artystycznej. Sprzeczność, której
nie sposób się wyzbyć, jest udziałem każdej, tego typu, uczelni.
Wielki zgrzyt słychać już w samej nazwie uniwersytet artystyczny
i nie jest to bynajmniej nieudolność jej autorów. Instytucja szkoły
jest w tym przypadku bowiem spowita ogromem enigmatycznych pojęć,
które tworzą jej trzon. Pojęcia takie jak artysta, dzieło sztuki, sztuka,
zostają z konieczności zaprzęgnięte do sformalizowanego procesu edukacji.
Antynomia ta warunkuje nieustanny balans procesu dydaktycznego.
Zarówno pedagodzy jak i studenci zobligowani są
do wysublimowanego redefiniowania pojęć związanych z edukacją artystyczną.
Ów balans, wyraża się zatem, w formie kompromisu pomiędzy normatywnością
szkoły a indywiduum potencjalnego artysty. I na płaszczyźnie tego kompromisu
rodzi się ów specyficzny klimat uczelni artystycznej. Ta niekonwencjonalność
dydaktyczna, odczytywana często „z zewnątrz” jako nieograniczona swoboda
studenta, w rzeczywistości stanowi dla niego ogromne wyzwanie.
Brak jednoznacznych kryteriów oceny, nienormowany czas zajęć praktycznych
czy dowolność użycia środków wyrazu, narzucają studentowi obowiązek
samodyscypliny. Są jednak konieczne do krystalizowania indywidualności studenta.
Ten swoisty ocean wolności, zawiera wprawdzie boje i punkty odniesienia,
w postaci programów dydaktycznych pracowni, lecz to nie jest gwarantem
nabycia zdolności pływackich. ASP częstuje bogactwem jakości plastycznych,
ale czy student je zje i jak strawi, to zależy, nawet nie tyle od niego samego,
ale od jego wrażliwości estetycznej. Wobec tych niejednoznaczności,
owa wrażliwość stanowi jedyne, jakże niewymierne, kryterium przyjęcia na studia
artystyczne. I nie trudno tu o uchybienia podczas dokonywania wyboru.
Ukończenie ASP, nie jest zatem jednoznaczne z byciem artystą.
Na takim szkicu konstrukcyjnym, paradoksalnie dość efemerycznym,
osadza się cała paleta osobowości ASP, nieustannie wzbogacana o nowe odcienie.
I pomimo, ze na obrazie tym mieszają się wszystkie barwy, jego tonacja
nie jest achromatyczna. Pigment niemal każdej osobowości jest bowiem
zbyt intensywny, by być pochłoniętym przez tłum. Co więcej, w ASP nie ma tłumu,
nie ma szarości; jest zbiór cekinów indywidualności, które kreują
jej kalejdoskopowy obraz. Jest to osobliwe perpetum mobile; indywiduum czerpie
i daje, określając dynamikę obrazu poznańskiej uczelni.
I bynajmniej nie jest to op-artow’ska iluzja.
Ten eklektyzm osobowości intensyfikowany jest przez różnorodność
społecznego i topograficznego podłoża, na którym wyrośli młodzi adepci sztuki.
Pedagodzy ASP, jak i pozostałych artystycznych uczelni, pracują zatem
z bardzo kruchym materiałem wrażliwości studenta. A cała dydaktyka polega
na subtelnym rozciąganiu tej swoistej trampoliny kreatywności. Rozwój artystyczny,
który potencjalnie jest udziałem całego środowiska ASP** , bazuje zatem
na stymulowaniu ekshibicjonizmu wyobraźni.
W dynamikę tego obrazu uczelni wpisuje się cykliczne wyławianie
akcentów barwnych; osobowości artystycznych. Rozpoznanie owych dominant
kolorystycznych odbywa się na płaszczyźnie, niefortunnie, acz z konieczności,
nazwanej konkursem.
Konieczność dopingowania tych jaskrawych osobowości, dostrzegła Maria Dokowicz,
fundując w swoim testamencie coroczne stypendium dla najzdolniejszego
poznańskiego absolwenta. W ciągu trzydziestu lat istnienia konkursu,
jego forma ewaluowała, aż do obecnej; zawartej w dwóch etapach.
W pierwszym, kierownicy katedr, po zapoznaniu się z pracami dyplomowymi
wszystkich studentów, typują jednego, jako przedstawiciela swojego kierunku.
Natomiast w drugim etapie, podczas wystawy prac dyplomowych finalistów,
Senat uczelni wybiera Laureata konkursu. Moje wątpliwości budzi specyfika pierw
szego etapu, zmieniona raptem dwa lata temu. Słuszne jest, iż to Dziekan
wybiera przedstawiciela kierunku, pod warunkiem jednak, że orientuje się
w aktywności artystycznej wszystkich studentów z katedry. Wszak Laureat
ma wyróżniać się nie tylko znakomitą pracą dyplomową, ale również
aktywnością artystyczną podczas całych studiów. Tyle mojej subtelnej wątpliwości.
Prawdziwie bowiem deprymujący jest fakt, iż w pierwszym etapie konkursu
dochodzi do brutalnej selekcji dyplomantów, przez pryzmat środków wyrazu
artystycznego, jaki wybrali (decydując się na dany kierunek studiów).
Tym sposobem konkurs zdaje się przeobrażać, w sztuczny plebiscyt kierunków
uczelni. Wybór powinien się dokonywać, tak jak kiedyś, względem poziomu
artystycznego prezentowanego przez absolwentów, a nie funkcji
przedstawiciela kierunku.
Wybór finalistów, na bazie tej siatki regulaminowej, ujawnia niuanse
dysproporcji między poziomem artystycznym poszczególnych prac. Aczkolwiek,
z perspektywy obserwatorów wystawy, prezentuje różnorodność środków
artystycznego wyrazu. Realizacje dyplomowe, przy całym tym zróżnicowaniu,
posiadają punkty wspólne, które, w formie precyzyjnego gestu, określają
stylistykę obrazu poznańskiej uczelni. Punkty te opierają się o merytoryczny aspekt
prac dyplomowych. Zostały nakreślone wiązką spojrzenia poszczególnych
dyplomantów, ukierunkowaną na ten sam obszar tematyczny. I tak,
pod lupę artystycznych „badań” weszło szerokie pojęcie obrazu i siły jego
oddziaływania. Ela Cios, absolwentka Scenografii, poszukuje nowej wartości
artystycznej w obrębie języka mass-mediów. Fragmentaryczne wymazywanie
przez autorkę, pigmentu zadrukowanej powierzchni, „rozpuszcza nadmiar sensu(…);
daje wytchnienie, oddech na rodzące się emocje” *3. Sylwia Tomasik, czerpie malarską
inspirację z internetowych fotografii opuszczonych, niedokończonych budynków.
A w swojej pracy teoretycznej rozwodzi się na temat „rzeczywistości” obrazu.
Natomiast absolwentka Edukacji Artystycznej, Dominika Miakisz,
w swoich dwóch parafrazach filmowych, tworzy kolaż atrybutów lat 50 – 60 tych
z współczesną technologią cyfrowego obrazu.
Relacje sztuki i pamięci, w znaczeniu zbiorowym, czy nawet masowym,
stają się punktem zbieżnym w pracach Hanny Chudy i Pawła Stepanow,
absolwenta Edukacji Artystycznej. Hanna, przedstawicielka Katedry Bioniki,
stara się na bazie emocji, stworzyć koncepcję przestrzenną dla dawnego obozu
hitlerowskiego w Żabikowie. Podobnie ukierunkowane są teoretyczne rozważania
Pawła, który obejmując temat szerzej, bada wpływ dramatycznych wydarzeń
XX wieku na sztukę*4 .
Aspekt historyczny ujawnia się również w zwycięskiej pracy Pawła Garusa,
absolwenta Architektury i Urbanistyki. Jego „Pawilon Wody” nawiązuje
do przeszłości poznańskiego Zakola Chwaliszewskiego, które
do lat 60- tych XX wieku było związane z wodą. Koncepcja pawilonu
wyszczególnia dwie integralne części; przestrzeń wystawienniczą oraz
most pieszy łączący ze sobą lewobrzeżną część Poznania
z dawną „Wyspą Chwaliszewską”. Podobne zainteresowanie Poznaniem
wykazuje Sylwia Taciak, absolwentka Architektury Wnętrz, która postuluje
o wizualne uporządkowanie miasta. Jej koncepcja wydziela 20 „dziedzin” *5,
dla których autorka zaprojektowała znaki przestrzenne, mające tworzyć formę
spójnej identyfikacji wizualnej. Oprócz wspólnych obszarów tematycznych,
acz potraktowanych niebywale różnie, pojawiło się mniej sztampowe motto prac.
Odwołuję się tu do intrygującego „Kompendium wiedzy o zaroście” autorstwa
Aleksandry Płocińskiej, przedstawicielki Komunikacji Wizualnej.
Frywolna forma ilustrowanej książki dla dorosłych została tu poparta rzetelnym
zgłębieniem tematu. Nurtujący jest również fakt wykorzystania,
przez Natalię Wiśniewską*6 oraz Tobiasa Winterhagena*7 , tych samych środków wyrazu,
przy jakże różnych tematach prac. Obydwoje odwołali się bowiem do metody
preparowania, podkreślając badawczy charakter ich artystycznych poszukiwań.
Wyjście, w kontekście konkursów, dalej; poza poznańskie „podwórko”,
okazuje się wręcz niemożliwe. Ogólnopolski konkurs Samsung Art Master,
został bowiem w tym roku niemalże całkowicie zdominowany
przez poznańskich studentów i absolwentów. Z łącznie sześciu jego Laureatów
(trzech równorzędnych zwycięzców oraz trzech wyróżnionych), czterech,
to przedstawiciele poznańskiej uczelni. Co więcej, do wystawy, w ramach
dodatkowego wyróżnienia, zaproszono czterech kolejnych, również poznańskich
młodych adeptów sztuki. Wynik ten jest niewątpliwym sukcesem. Tym bardziej,
że w jury konkursu zasiadają wybitne osobowości*8 , potencjalnie gwarantujące
wysoki poziom i prestiżowy jego charakter.
W całej tej euforii zwycięstwa zastanawia jednak fakt dominacji
jednego niemal środka wyrazu, jaki został użyty w wyróżnionych pracach.
Niemal wszystkie „poznańskie” realizacje to prace video, dwie z nich to instalacje.
Czy zatem nowe media stanowią domenę „poznańskiej” twórczości?
I czy rzeczywiście są najbardziej wyrazistym nośnikiem artystycznym
we współczesnym świecie? Odpowiedź pozostawiam widzom
warszawskiej wystawy Samsung Art Master. A zarówno sobie,
jak i moim „kolegom po fachu”, tym nagrodzonych, jak i
bardziej achromatycznym, niczym mantrę przywołuję
codzienną weryfikację siebie. W celach czysto higienicznych;
aby artystyczne ego nie spuchło…
nastąpiła już po ukończeniu przeze mnie studiów.
2*Podział na pedagogów i studentów przywołuję w tekście ze względów czysto formalnych.
3*Absolwentka wykorzystuje autorską technikę rozpuszczania pigmentu farby
drukarskiej, przy użyciu rozpuszczalnika. „Wymazywanie rzeczywistości”,
opis merytoryczny pracy, Elżbieta Cios
4*„Sztuka a historia. Problem pamięci wobec dramatycznych wydarzeń XX wieku”,
Paweł Stepanow
5*Dziedziny wyszczególnione przez autorkę to między innymi: zabytek,
sztuka, sport, transport, urząd, zdrowie itp.
6*Absolwentka Studiów Wieczorowych Malarstwa i Grafiki, zgłoszona
przez Kolegium Rektorsko-Dziekańskie
7*Przedstawiciel Katedry Intermediów.
8*Członkami jury są m. in.: prof. Maria Poprzęcka oraz Anda Rottenberg.