3 cze 2011

Inwentaryzacja emocji


No i zostałam wykolejona z wyścigu szczurów. 
Już nie po tym torze, ale wciąż w pędzie. 
Tylko teraz jest to jazda bez trzymanki. 
Nie ma czego się chwycić, 
czy raczej uchwytów za dużo
i zbyt są obślizgłe – o ironio – nieuchwytne!

Z całym impetem wpieprzam się w czarną dziurę życia. 
Aby w niej nie zniknąć mam apetyt na spontaniczny, 
autentyczny krzyk, którego echo osadzi się 
jako, tak przeze mnie pożądany, punkt zaczepienia. 
Piszę o krzyku, a póki co nie jestem w stanie 
wyartykułować choćby głoski.

Pęd ów zamieńmy na energię – 
ta będzie bulgotać w statycznej mnie. 
Nie drgnę – jedyny mój ruch to embrionalne skulenie. 
Pragnienie zniknięcia, zwane dalej strachem, 
będzie silniejsze niż owa pokusa krzyku. 
Przewidywana implozja. 
O tyle jestem mądrzejsza, 
że mogę przewidzieć swoją głupotę!