2 lut 2011

Sensualne doświadczanie (w) przestrzeni

W Galerii Piekary oglądamy aktualnie drugą część pośmiertnej retrospektywy
Andrzeja Pawłowskiego. Oglądamy – i z kuluarów wernisażu wiem – że chcemy dotykać. Niezwykle sensualnie działają bowiem na widza przestrzenne formy eksponowane pod hasłem „Zapisy (w) przestrzeni”. Lecz ja nie chciałam dotykać.
Przynajmniej nie tego co większość. Namacalność form była dla mnie
nazbyt oczywista. Chaotycznie krążyłam pośród powtarzalnych wypukłości obrazów
i rzeźb. Mój wzrok jednak stale powracał do obrazu, który mnie tu przywiódł.
Dzieło, którego reprodukcja widniała na zaproszeniu, prezentowane jest
na wystawie w sąsiedztwie drugiego, formalnie podobnego.

Nie znam technologicznych kulisów powstawania malarskich realizacji
z cyklu „Powierzchnie naturalnie ukształtowane”, którego obraz jest fragmentem.
Wiem jedynie, że docelowo, są to dwuwymiarowe minimalistyczne kadry.
I to właśnie one, na przekór swej formalnej płaskości, są najbardziej przestrzenne.
Ich siła tkwi w subtelności gestu, jaki zdaje się przenikać przez płótno
w kierunku widza. Obraz mnie dotknął. I tylko on jeden. Reszta prac
powodowała rozczarowanie kuratorską koncepcją wystawy. Niefortunne zderzenie
tej sensualnej subtelności z toporną materią pozostałych prac, zdegradowało
te drugie. A znikoma ekspozycja upatrzonego cyklu obrazów wzbudziła mój niedosyt.

Mnie obraz dotknął – reszta obrazy dotykała. Tak czy inaczej założenie artysty się spełniło.
Relacja dzieło – odbiorca została nawiązana. I dalej, w myśl Pawłowskiego,
analizowana przez samych odbiorców. Prowokacja do aktywnego uczestnictwa
w odbiorze dzieła została zasygnalizowana w teoretycznych
rozważaniach artysty o synonimicznym do cyklu tytule
„Forma naturalnie ukształtowana”.
Intencje Pawłowskiego w tym aspekcie wydają się słuszne.

Dyskusyjna jest jednak inna myśl wypływająca z jego tekstu. Artysta porównuje
twory ludzkie do tworów przyrody. Według niego, wynik takiego zestawienia
dowodzi ułomności człowieka. Wniosek ten już stwarza pole do rozmowy.
Jednak prawdziwą dyskusję rodzi podejście artysty do procesu tworzenia.
Usiłuje on zwerbować właściwości działań natury do swojej artystycznej kreacji.
Jego dzieła powstają niemal samoistnie, uwarunkowane prawami natury.
Praca przybiera określony kształt w momencie wlewania masy gipsowej
do płóciennych worków. Zdaniem artysty, nadaje to procesowi twórczemu
autentyczności. Tak spreparowane emblematy natury tworzą niewątpliwie
jakiś nowy kuriozalny twór. Mam jednak spore wątpliwości czy ten zamierzony
przypadek ma jeszcze coś wspólnego ze spontanicznością natury. 


Andrzej Pawłowski "Forma naturalnie ukształtowana"